9 marca 1857 roku zmarł Dominik Savio. Chłopiec niezwykły, jak całe jego krótkie życie. Dziś przypomniał mi się pewien epizod z jego życia, który opisuje w swojej książce „Dominik Savio” Teresio Bosco.
W 1854 roku w Turynie wybuchła epidemia cholery. Rodzina królewska opuściła miasto i schroniła się w zamku Caselette. Codziennie na chorobę zapadało nie mniej niż stu mieszkańców. Osoby zdrowe zamykały się w domach, unikały kontaktu z chorymi. Ci umierali w samotności i opuszczeniu. Wtedy burmistrz miasta zwrócił się z apelem do odważnych. Trzeba wchodzić do domów, przenosić chorych do lazaretów, by ich leczyć, ale to wszystko wiązało się też z narażeniem życia. Wtedy św. Jan Bosko zebrał 500 swoich chłopców i powiedział:
„Burmistrz zwrócił się z pewnym apelem do odważnych. Jeśli któryś z was okaże się gotowym i zdolnym wyjść ze mną do miasta, aby nieść pomoc chorym na cholerę, mogę was zapewnić w imieniu Matki Bożej, że żaden z was nie zachoruje. Jest tylko koniecznym, aby każdy był w stanie łaski i miał przy sobie Jej medalik”.
Wtedy zgłosił się 24 ochotników, wśród nich także Dominik Savio. Pracy było dużo, po jakimś czasie jednak epidemia zaczęła ustępować.
Któregoś wieczoru Dominik, idąc ulicą Cottolengo, zatrzymał się przy jednym z domów. Zdało mu się, że ktoś go woła, więc wbiegł po schodach na piętro. Zapukał do drzwi, które otworzył mu pan domu. Dominik stwierdził, że ktoś w tym domu choruje na cholerę i potrzebuje pomocy. Mężczyzna był zdumiony i stwierdził, że to niemożliwe. Dominik jednak chciał zobaczyć mieszkanie. W końcu zapytał, czy nie ma w domu jeszcze pomieszczenia na strychu. Wtedy okazało się, że mieszka tam kobieta imieniem Maria. Gdy Dominik tam wszedł, leżała zwinięte w kłębek i konała. Chłopiec wyszeptał, by sprowadzić księdza i przystąpił do czynności pielęgniarskich. Ksiądz udzielił umierającej sakramentów. Pan domu zastanawiał się, skąd Dominik wiedział. Epidemia ustała całkowicie zimą, a 500 chłopców ks. Bosko, z których żaden nie zachorował, mogło wrócić do nauki. Wśród nich także Dominik Savio.
Myślę, że Dominik może być wzorem dla każdego z nas. Doskonale wiedział, co jest ważne w życiu, a co jest tylko dodatkiem. Jego najmocniejszym postanowieniem z okazji I Komunii było „Raczej umrzeć niż zgrzeszyć”. W czasach, gdy ma się wrażenie, że część osób ma dewizę dokładnie odwrotną „zgrzeszyć niż umrzeć”, Dominik może być światłem i przykładem. Także jego olbrzymie zaufanie do Jezusa i Maryi może nas wiele nauczyć.
Myśl na dziś: „Pomóż mi zostać świętym” taka była prośba Dominik Savio do św. Jana Bosko. Św. Dominiku Savio, teraz Ty, pomóż nam zostać świętymi.
Małgorzata Gajos
blog.gosc.pl